Przede wszystkim dzięki za bardzo wyczerpującą odpowiedź!
Teraz ja się rozpiszę. :D
Szczerze mówiąc, to jeśli miałbym przestrzegać wszystkich tych zaleceń (tych co podałeś, ale nie tylko), to chyba wolałbym umrzeć
W sensie krócej żyć (bo do tego chyba prowadzi niezdrowa dieta?). Jeśli miałbym przez całe moje życie do kanapek używać tylko chleba razowego i to jeszcze na zakwasie (niezbyt mi smakuje), ryby tylko gotować, ew. piec, mięso podobnie, unikać smażenia, unikać pieczywa ze słonecznikiem, bo ma za dużo omega-6, kilka razy w tygodniu robić zakupy w eko-sklepie, przed spożyciem każdej potrawy sprawdzać w internecie jaki ma skład, to chyba bym zwariował.
Szczerze mówiąc, to już chyba powoli zaczynam wariować... I zastanawiam się czy warto dalej ciągnąć tą dietę. Z jednej strony zdrowe odżywianie, to mniejsze szanse złapania choróbska i teoretycznie dłuższe życie, ale z drugiej strony, czy to wszystko jest naprawdę aż tak istotne? Przecież z jednej strony zjemy smażonego steka na oliwie z frytkami, który zwiększy ryzyko pojawienia się jakiegoś syfu w naszym organizmie, ale z drugiej strony, dodamy do niego surówkę z warzyw i owoców, które hamują te negatywne procesy. Z jednej strony zjemy coś co zwiększa zły cholesterol, ale zaraz zjemy coś co go zmniejsza. Z jednej strony spożyję kajzerkę z wysokim IG, ale z drugiej strony posmaruję ją masłem, dorzucę sałatę i żółty ser o zerowym IG, co spowolni nagły wyrzut glukozy do krwi. Czy to tak właśnie nie działa? A jeśli dorzucić do tego sport, to jakie szanse, że złapie mnie jakaś paskudna choroba? Tym bardziej, że medycyna idzie cały czas do przodu.
Nie jestem żadnym specjalistą, ale dużo się naczytałem na temat zdrowej żywności. I szczerze mówiąc im więcej czytam, tym głupszy się czuję, bo w wielu kwestiach wielu "specjalistów" ma różne zdania. Jedni mówią, że pełnotłusty nabiał jest zdrowy i warto wprowadzić go do diety, inni mówią, że tylko ten odchudzony, a jeszcze inni, że najlepiej w ogóle wyeliminować, jedni mówią, że tłuszcz zwierzęcy tuczy i nie ma zalet, inni mówią, że to nie od tłuszczu się tyje, ale od węglowodanów, a ostatnio czytałem ciekawy artykuł, szczerze mówiąc ze wszystkich, które czytałem, temu najlepiej z oczu patrzy, a mówi o tym, że tematy o cholesterolu są przepełnione mitami i kłamstwami i w sumie autor całkiem logicznie to wyjaśnia (paleosmak.pl/cholesterol/).
A tak nawiasem. Mnóstwo ludzi nie zawraca sobie głowy dietami i żyją. Oczywiście są osoby, które przesadzają i 3/4 ich diety stanowią fast foody, słodycze i piwo, a do tego nie ruszają się z krzesła, ale mówię tutaj o przeciętnych ludziach, którzy całe życie jadą na tradycyjnych potrawach, jak kluchy, racuchy, pierogi, schabowe, mielone, gołąbki, żurki, naleśniki, dżemy, miód, babki, szarlotki, wypieki na drożdżach, kajzerki z masłem, wędliny, majonezy, ketchupy, dużo mleka a połowę obiadów smażą na oleju kujawskim albo na maśle. Tylko, że oprócz tego jedzą też owoce warzywa i nie siedzą ciągle w domu, ale się ruszają - a to do sklepu, a to na spacerek, a to do pracy, a to posprzątają w domu, a to popielą ogródek - proste czynności, ale ruch jest. Moja babcia od dziecka prowadzi taki tryb życia (no może kiedyś nie było tak przetworzonego jedzenia jak teraz, ale teraz jest i babcia z tego korzysta), a ma już prawie 80 lat i poza bolącymi oczami ma się dobrze - nigdy w życiu nie miała grypy, choroby gardła, a przeziębienia to można na palcach policzyć. Druga babcia jeszcze więcej smaży i jest trochę grubsza, ale też więcej się rusza - często jeździ rowerem - i też nic jej nie dolega, a wiek ten sam.
Tak więc... Czy naprawdę trzeba
aż tak się poświęcać, żeby żyć bez poważniejszych problemów zdrowotnych? Czy nie wystarczy ograniczyć słodycze (ograniczyć - nie wyeliminować) i fast foody, pić dużo wody, wypić codziennie łyżeczkę tranu, więcej się ruszać i cieszyć się życiem i pysznymi domowymi obiadkami, a resztę albo przynajmniej większość roboty wykona za nas nasz organizm?
A choróbsko i tak i tak może nas dopaść... Co prawda możemy mu to utrudnić. Ale.. bądźmy szczerzy. Nikt z nas nie będzie żył wiecznie. Przynajmniej nie w tym życiu.
PS A tak z ciekawości, jak Ty się odżywiasz? Masz jakąś ustaloną dietę? Trenujesz?
PS 2 Dlaczego najlepszym tłuszczem do smażenia jest nierafinowany olej kokosowy? I jakie to ma znaczenie czy smażę na oleju rzepakowym, oliwie, oleju kokosowym, czy smalcu, skoro przy smażeniu w temperaturze 200 stopni i tak przekraczam temperaturę dymienia każdego z nich? I dlaczego smażenie na oliwie jest aż takie niezdrowe? Przecież aż 70% oliwy stanowią tłuszcze jednonienasycone, które z tego co się orientuję są stabilne w wysokich temperaturach.