Hmm... tak się zastanawiam, czy ja dobrze liczę kalorie. Oczywiście nie ma problemu z obliczaniem kaloryczności prostych posiłków, przy których nie przetwarza się produktów i wystarczy sobie wszystko pododawać, ale nie wiem do końca jak to jest z potrawami wymagającymi obróbki.
Np. jeśli smażę sobie kawałek mięcha, to wystarczy jeśli dodam kaloryczność mięsa i tłuszczu, na którym jest smażone? Czy może kaloryczność mięsa wzrasta w procesie smażenia jakoś sama z siebie i oprócz kalorii tłuszczu trzeba przemnożyć to jeszcze przez jakiś współczynnik? Podobnie z gotowaniem. Czy jeśli coś gotuje się zupę, to wystarczy zsumować wartości kaloryczne poszczególnych składników, czy to się jakoś inaczej oblicza?
Szukałam informacji na ten temat, ale jest są bardzo szczątkowe i dotyczą głównie obliczania kaloryczności posiłków na zasadzie sumowania, co nie do końca mnie przekonuje...
Np. jeśli smażę sobie kawałek mięcha, to wystarczy jeśli dodam kaloryczność mięsa i tłuszczu, na którym jest smażone? Czy może kaloryczność mięsa wzrasta w procesie smażenia jakoś sama z siebie i oprócz kalorii tłuszczu trzeba przemnożyć to jeszcze przez jakiś współczynnik? Podobnie z gotowaniem. Czy jeśli coś gotuje się zupę, to wystarczy zsumować wartości kaloryczne poszczególnych składników, czy to się jakoś inaczej oblicza?
Szukałam informacji na ten temat, ale jest są bardzo szczątkowe i dotyczą głównie obliczania kaloryczności posiłków na zasadzie sumowania, co nie do końca mnie przekonuje...
Życie bez muzyki byłoby błędem.
http://mathildaa.blox.pl
http://mathildaa.blox.pl